„Fakt”: Igor Stachowiak ostrzegał, że umrze - policjant odpowiadał, że „każdy kiedyś umrze”
Przytaczając wypowiedzi Stachowiaka, „Fakt” posługuje siuę notatką służbową aspiranta Grzegorza G., który 15 maja 2016 roku pełnił służbę w komisariacie na Starym Mieście we Wrocławiu. G. miał dotrzeć na miejsce w momencie, kiedy zatrzymany już od 15 minut przebywał tam w asyście policjantów. Ze spisanego przez G. dokumentu dowiadujemy się, że Igor Stachowiak siedział na podłodze i nie wykonywał poleceń policjantów.
W dalszej części notatki możemy przeczytać o przeniesieniu Stachowiaka do łazienki i szamotaninie z tym związanej. Grzegorz G. opisał też krzyki, które dochodziły z toalety, w której inni policjanci razili skutego kajdankami mężczyznę paralizatorem. – Ja dzisiaj umrę! – miał krzyczeć Stachowiak. – Każdy z nas kiedyś umrze, jest to gdzieś zapisane – odpowiadał jeden z policjantów. – Ale ja wiem, że to będzie dzisiaj – mówił znowu Igor. „Fakt” twierdzi, że z akt śledztwa nie wynika, aby ta notatka zrobiła wrażenie na śledczych. Podobnie jak brak nagrań zarejestrowanych tego dnia przez 12 z 13 kamer zamontowanych na posterunku.
Śmierć Igora Stachowiaka
Nowe ustalenia ws. śmierci na komisariacie 23-letniego Igora Stachowiaka, do której doszło w maju 2016 roku, wyszły na jaw dopiero dzięki dziennikarskiemu śledztwu. W programie TVN „Superwizjer” ujawniono m.in. wypowiedzi anonimowych osób i fragmenty nagrań. W reportażu autorstwa Wojciecha Bojanowskiego stwierdzono, że zatrzymany był rażony paralizatorem również w policyjnej toalecie. W TVN24 pokazano nagranie z kamery, która była przymocowana do paralizatora. Mężczyzna był rażony paralizatorem w momencie, kiedy był zakuty w kajdanki, a na to nie zezwalają przepisy. Funkcjonariusze kazali też zatrzymanemu zdjąć spodnie, aby go przeszukać. Po zajściach w toalecie Igor Stachowiak zmarł. Mimo że na komisariacie są zainstalowane kamery, nie zachowały się żadne nagrania z tamtego dnia.